Mam psa, a w zasadzie sunię. Ale mówię do niej per „pies”: ma cztery nogi, zębatą paszczę, pod ogon nie zaglądam, więc – pies.
Nie głodzimy naszego psiaka – zawsze miał dobrze, jest traktowany jak członek rodziny, od trzynastu z górką lat. Ale dzisiaj, moja słodka Małgonetka rozbroiła mnie totalnie. Wpada z zakupami i od drzwi oznajmia:
– Kupiłam dla Horus żarcie o smaku Grilla.
Boziu, wiem że ludzie są dziwni, i kupią wszystko, co ma choćby posmak nowości. Ale psie żarcie o smaku grilla?
;-)