Spotkanie SEO elyty. Lubelskiej.

Właśnie miałem wróciłem ze spotkania Pozycjonerów Okręgu Lubelskiego. Sam powrót do przyjemnych nie należał, bo choć nie padało, to Emma daje się we znaki. Emma to orkan (Orkan), jaki dzisiaj wieje nad naszym pięknym, rolniczym krajem.

Na spotkaniu miałem przyjemność zobaczyć po raz kolejny Uroczą Elwirę i Delikatną Blond przyjaciółkę Dark’a (której imienia, w skutek pijaństwa zapomniałem. Wiem, że jest to błąd niewybaczalny – ale mimo wszytko postaram się to naprawić przy najbliższej okazji.) Poza przyjemnościami (kelnerka nie wiedząc czemu, nie chciała nam zaoferować Sexu, choć wspominała o tym bardzo wyraźnie; Być może zamawiałem mało przekonywająco), spotkaliśmy się z Dark’iem, Gerdim, Shpyo’nem i Ghostim.

Rozmawialiśmy o wielu bardzo ważnych rzeczach:działalnościach gospodarczych, site:, precelkach systemach wymiany linków, site:, pagerankach, klientach i site: naszych stron. Pokrzykiwaliśmy jedne przez drugiego (dla pobocznych słuchaczy musiało to brzmieć co najmniej dwuznacznie: Adres! Stary, podaj adres, nie krępuj się!) o naszych robotach, klientach, sposobach i terminach płatności oraz site: naszych stron. Oblewaliśmy też powodzenie dwóch nowych firm (pieczątki odebrane dzisiaj dzień) i jedno stare małżeństwo.

Mam nadzieję, że uda mi się podstawić tutaj jakieś zdjęcia, bo wydaje mi się, że Elwirka robiła jakieś fotosy – ale głowy za to nie dam.

Ale i tak było bardziej, niż fajnie.

Prywatnie: o życiu i kodowaniu.

Miałem przyjemność wrócić o własnych siłach z II Meeting’u SEO Masters Lublin. Przyszedłem, wziąłem psa, zjadłem i padłem. Znaczy – psa zabrałem na spacer, potem wróciłem, coś zjadłem i padłem. A jeszcze chwilę później, czyli teraz – wstałem i próbuje rozwiązać problem z layoutem na DIV, a poległem na wyrównaniu w wysokości sidebara do głównego containera. Standard, z pewnością każdy z Was już to przechodził. A ja, jak zwykle opóźniony, walczę z tym dopiero teraz.

Spotkanie Lubelskiej SEO Braci (skromność nie pozwala mi napisać Lubelskiej SEO Elyty) można z pewnością uznać za udane, gdyż – co staje się chyba standardem – byliśmy najlepiej słyszaną grupką w każdej kafejce, jaką zaliczyliśmy. Były rozmowy o byznesie, było bardziej lub mniej dyskretne ciągnięcie za język (na zasadzie: sprzedam trochę swojej wiedzy za dwie trochy Twojej) i było karaoke. Może mało SEO, ale za to głośno. Czytaj dalej „Prywatnie: o życiu i kodowaniu.”