Wakacje, wakacje

Kompletnie niespodziewanie spadła na nas możliwość spędzenia dwutygodniowego urlopu. W miejscu, które znamy i lubimy; Z jednej strony – nic interesującego, raptem kilkadziesiąt kilometrów od miasta. Z drugiej jednak – jeszcze trzy lata temu nie było tam nawet asfaltówki, a po 23 gasili we wsi latarnie. W tym roku, przez jedno pasmo asfaltu (w zadziwiająco dobrym stanie) mknęły auta. Jedno, lub dwa na godzinę.

Coraz trudniej o spokojne miejsce na wypoczynek, ale od jednego sąsiada dzielił nas hektar ścierniska¹, z drugiej strony hektar łąki. Z trzeciej była wspomniana wcześniej asfaltowa droga, a z czwartej, za domem – widok na pola, aż po horyzont przysłoniony młodym laskiem. W domu mieliśmy wszelkie wygody, łącznie z kominkiem, 1Mb łączem, satelitą i jaccuzi. Tylko do najbliższego GS’u było ponad trzy kilometry…

Wiedzieliśmy, że miejsce jest piękne, a dom niezwykle atrakcyjny – nie ze względu na majątek jaki przedstawia, a dlatego, że zwykle mieszkają w nim artyści.

Zabraliśmy ze sobą połowę naszego domowego studia fotograficznego, by korzystając z wolnego czasu porobić jak najwięcej zdjęć do pracy. Ten cel udało nam się zrealizować w 90%, czyli zorganizowaliśmy prawie wszystkiego sesje, jakie sobie zaplanowaliśmy. Materiału do obrabiania mam na pół roku co najmniej – i jeszcze jednego się nauczyłem: Nie zabieraj pracy na wakacje. A przynajmniej nie tyle.

Najbardziej upalne dni spędziliśmy błogo w basenie. Nie napiszę, że było leniwie, gdyż należało pracowicie opędzać się od komarów. Potem pojawiły się ważki, i komary zniknęły jak za sprawą czarów².

Choć mieliśmy ze sobą lampy do błyskania, najlepsze zdjęcia wyszły nam na otwartym powietrzu; Ogród, ze stołem zbitym z malowanych na biało desek był najlepszym możliwym atelier, jakie mogliśmy sobie wyobrazić. Tam zdjęcia prawie same się robiły. Prawie.

Przez cały okres naszych wiejskich wakacji mieliśmy dwoje towarzyszy³. Było to dwoje motylków. Jeden z nich, o świeżych skrzydłach, latał stosunkowo daleko od nas, ale drugi – drugi był zadziwiający. Zachowywał się jak wierny psiak na spacerze ze swoim panem; Najpierw myślałem, że młode to, głupie i nie wie, że bać się należy. Jednak już pierwszego dnia dało się zauważyć, że jest to sterany życiem zawodnik – postrzępione skrzydła, z prawej strony dwie nogi, z lewej tylko jedna. Nie będzie przesadą gdy napiszę, że nie odstępował nas na krok. Siadał nam na ramionach, na głowie, na książkach, na stole, na aparacie. Wystarczyło wyciągnąć rękę, a spokojnie na niej lądował. Na szczęście nie atakował lotki od badmintona, w którego namiętnie grywaliśmy; W przeciwieństwie do ważek, które potrafiły zaatakować lotkę. I zostać przetrącone rakietką. Bardzo nieprzyjemne.

Wakacje to był czas, gdy zminimalizowałem w Thunderbirdzie katalog z newsami RSS i dzięki temu nie musiałem się stresować tym, co się dzieje w branży SEO. Może mało o tym piszę, ale jestem na bieżąco.

Nie będę Was zamęczał fotosami potrzebnymi do pracy, ale dwa słowa o zdjęciach z tej galerii dodam – będzie zabawniej oglądać.

Na początku Ważki. Ważki, ważki wszędzie. I bardzo dobrze, gdyż piękne te drapieżniki oczyściły błyskawicznie otoczenie z komarów. Ważki były bardzo ciekawskie, chętnie pozowały i wcale nie bały się obiektywu. Przynajmniej te bardziej cywilizowane, z naszego ogrodu; Ważki, jakie spotkaliśmy nad jeziorkiem już takie odważne nie były, i nie pozwalały mi podchodzić na 30 cm. Ważki cudownie kręcą łebkiem i przyglądały mi się, gdy je namiętnie fociłem. Naprawdę nie wiem, czy one lubią błysk obiektywu, czy zostały przez kogoś opłacone w roli modeli?

Fruczak Gołąbek, motyl (czy ćma, jak wolą niektórzy) który macha skrzydełkami 5000 razy na minutę, ma dłuuugą ssawkę zwijaną jak zegarowa sprężyna i błyskawicznie przelatuje z kwiatka na kwiatek. Nie mam dobrego zdjęcia, bo mój tani obiektyw nie nadążał z łapaniem ostrości.

Gęsi. Gęsi latały bardziej lub mniej zwartymi kluczami. Pewnie już szykowały się do odlotu.

Żabka. Pięciocentymetrowe maleństwo, jakich pełno uciekało nam spod stóp. Zauważcie, że nawet na takim maleństwie żerują pasożyty.

Pasikoniks. Świerszcza przyłapałem, gdy już ciemną praktycznie nocą zakradał się do domu po futrynie. Wbudowaną w aparat lampą błysnąłem mu po oczach, i zrejterował. W swoim chitynowym pancerzu wygląda jak zakuty w damasceńską stal bojowy rumak.

Maleńki Krzyżaczek, który pracowicie rozpinał sieć w rogu. Na drugi dzień, nie było po nim śladu. Po jego sieci również.

Ten długonogi napastował Małgonetę w łazience¹⁰. Usłyszałem jej przeciągłe Aaaaaaaaaaaaa! Lecę, pędzę, wpadam do łazienki na dole – a Małgoneta do mnie: Aparat przynieś, durniu!

Samica Tygrzyka Paskowanego. Wielka i żółta. Wyglądała prawie jak Szeloba. Gdy spojrzeć z właściwej perspektywy, rzecz jasna. Spotkaliśmy ją na spacerze, gdy wzdłuż miedzy maszerowaliśmy nad jeziorko. Znaczy, my spacerowaliśmy, a ona, w swojej sieci czekała na posiłek, nisko, w wiechciu trawy tuż przy ściernisku.

Szerszenie. Wcale nie było mi do śmiechu. Wpadły do domu dokładnie w pół do pierwszej w nocy. Byłem dzielny, bo myślałem, że latając po nocy muszą być niemrawe¹¹. Zgasiłem je Gaśnicą na osy i szerszenie Bros’a. Ten specyfik działa na nie jak piorun Zeusa – spadają martwe, stukając o podłogę jak upuszczona nakrętka. A ja chciałem packą na muchy je tłuc takich twardzieli…

Sielsko i anielsko – Samotna grusza, która w swoich konarach daje schronienie plebejskiemu uciekinierowi. Plebejski uciekinier wyskoczył mi z pod nóg, gdy dałem kroka przez miedzę, by fotografować z bliska Szelobę. Długowłosy kot, z ogonem rudym niczym lisia kita pomknął i zniknął między kukurydzami. Ale cytat ładnie pasował do widoku.

Gospodyni zasadziła dynie. Między świerkiem, sosenką i jeszcze czymś egzotycznym na skraju parkingu. Dynie się rozrastały i okazały się bardzo agresywnym, czepialskim i wspinającym się na wszystko zielskiem. Ta tutaj ma ok 1,5cm średnicy, więc wygląda trochę śmiesznie. I trochę strasznie zarazem.

Prócz degustacji wina (którego zabraliśmy ze sobą odpowiedni zapas), pluskania się we wodzie i spacerowania, przez pierwszy tydzień twardo trenowaliśmy. Skakanka była ostro w robocie, ale po odpowiednim nasączeniu Chianti, odechciało się nam skakać. Jak dobrze, że już po wszystkim, znów jesteśmy w cyklu treningowym i po zakwasach czuję, że żyję. Łatwo stać się AA, gdy jest za co, a i obowiązki nie gonią :)

Wszystkie fotografie zrobiłem klasycznym już aparatem, Nikonem D90 zwykle z obiektywem jaki nabyłem w zestawie, czyli 18-105. Całkiem fajne szkło, ale w połączeniu ze starym body i słabym wysokim ISO nie radzi sobie najlepiej w trudniejszych warunkach¹².

——–
Przypisy
¹ – Nasza wspólna sweetfocia z końcówki galerii została zrobiona właśnie na tym ściernisku. Uroczo, bo obornik i zapach świeżej gnojowicy mieliśmy tylko przez trzy ostatnie dni. ↑Wróć
² – Ważki są znakomitymi myśliwymi, a komary były łatwym łupem. ↑Wróć
³ – Nie mówię o kotach, które naszą pracą nie były zainteresowane. Chyba, że otwierałem kolejne pudło. ↑Wróć
⁴ – I nie, nie ssał z nas potu, jak sugerowały różne teksty w Sieci. Siedział i się patrzył. Miałem wiele okazji by się dokładnie temu przyjrzeć. ↑Wróć
⁵ – Ważki są znakomitymi lotnikami; Pojawiają się znikąd zupełnie niespodziewane, a potrafią latać nawet 10m/s ↑Wróć
⁶ – Są tacy, co piszą więcej i lepiej. Na temat SEO, ma się rozumieć⁷ ↑Wróć
⁷ – Powiedział Prosiaczek. Pamiętacie, że jakiego filmu ten cytat? ;-)
⁸ – Bo i kogo to tam obchodzi. ↑Wróć
⁹ – Ale ZUS ją omija, więc sobie da radę. ↑Wróć
¹⁰ – Wieś, więc pomimo siatek w oknach zawsze coś do domu wlezie. ↑Wróć
¹¹ – Małgoneta potem dopiero doczytała, że szerszenie latają po nocy tak samo jak za dnia, te owady nie idą spać z kurami. Mać ich gamratka! ↑Wróć
¹² – Czyli nie trafia z ostrością, gdy coś szybko ucieka po krzakach. ↑Wróć

7 odpowiedzi na “Wakacje, wakacje”

  1. 3:30 w nocy komentarz. Widzę że ciężko o wakacjach zapomnieć jako że spanie nie bierze :)

  2. Pięknie :) najbardziej podoba mi się przed ostatnie zdjęcie. Pozwolę sobie powiedzieć wręcz magiczne. Spojrzenie i uśmiech masz, wystarczyło ubrać jakieś prześcieradło, doczepić włosy, brodę i Gandalf jak się patrzy :)
    Pozdrawiam

  3. Dawid, mam tak samo. Tyle, że właśnie listonosz wyrwał mnie z butów doręczając wezwanie do stawienia się do US celem złożenia wyjaśnień za niedopełnienie obowiązków z 2012 roku; Właśnie się dowiedziałem, że nie wystarczy zapłacić podatku i wysłać PIT 11 osobie która zrobiła dla mnie jedną rzecz na umowę o dzieło – należy jeszcze złożyć PIT-4R
    Całe życie się człowiek uczy :-/

  4. Maciek, to faktycznie był moment filmowo-magiczny; Gdy Motylek wylądował mi na ręku po raz pierwszy, poczułem się naprawdę dziwnie.

  5. “Wakacje, wakacje” bez SEO to tylko tam gdzie internet jest w 100% niedostępny, mało już takich miejsc:)

  6. Krzychu, pszczółki chowały się na noc do wnętrza kwiatów dyni; Różnica w wymiarach tego zawodnika jest mniej więcej taka, jak między Weroniką, a Tobą ;-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *