Jak zdobyć klienta – od innej strony

Dwa tygodnie temu moja Małgoneta zamówiła dla siebie witaminki na uspokojenie; Jak zwykle w takich wypadkach, najpierw zrobiła gruntowne rozpoznanie, po czym przystąpiła do szturmu: szybkie płatności, rachu ciachu i spodziewamy się paczki na dniach.
Ale, jak mówi Borat – Nie.

W tej chwili sprawa jest zgłoszona do Allegro, bo nasz sprzedawca znikł. Razem ze wszystkimi swoimi aukcjami. Jeszcze tydzień temu miał tylko pozytywne komentarze, w tej chwili ma siedemnaście negatywów i co chwila ich przybywa.

Czy taki sposób zarabiania pieniędzy jest skuteczny i czy można na tym opierać swój biznes – nie wiem.
Ale wielu ciągle próbuje :-/

Drugiego sprzedawcę tego samego produktu Małgoneta znalazła parę dni temu; Tym razem, najpierw pociągnęła pana za język – czy będzie w stanie szybko wysłać jej zamówiony towar, bo zamiast porcji relaksujących witamin, przy poprzedniej transakcji dostała białej gorączki? Pan Tadeusz* potrafił błyskawicznie wczuć się w rolę „tego po drugiej stronie lady/monitora”: zamówiony towar został błyskawicznie spakowany i posłany do nas priorytetem szybciej, niż wynikało z opisu aukcji. Do tego uspokajające słowa i życzenia spokojnej nocy. Dostaliśmy również emaila z wiadomością, że przesyłka jest już w drodze.

Przesyłka dotarła do nas w przewidzianym terminie, a rozpakowując paczuszkę, na podłogę wypadł długopisik; plastikowy i bardzo „chiński”, ale w tej sytuacji nabrał dla nas szczególnego znaczenia. Dwakroć daje, kto w porę daje.

Pana Tadeusza podziwiam za podejście – w jaki sposób, tandetnym przecież drobiazgiem, przypomnieć o sobie raz jeszcze i zakodować pozytywne wrażenie w rozhisteryzowanej klientce :)

Mój komentarz na sam koniec: Pan Tadeusz dla Małgonety przestał być anonimowym sprzedawcą z Allegro i gdy zajdzie potrzeba, ona do niego wróci. Interesujące, jak różne może być podeście różnych firm do sprawy pozyskiwania czy utrzymywania klienta – ot, choćby mój poprzedni wpis o tym, jak klienta utrzymać (literalnie: na smyczy). I druga rzecz: od Moje Inteligo (co to się cały czas zmienia) również dostałem długopis; Wypasiony model Parkera. Muszę przyznać, że pisze się nim znakomicie, ale nawet przez chwilę nie poczułem potrzeby, by się nim pochwalić.


* – Jakkolwiek by to nie brzmiało, jest to prawdziwe imię naszego Kontrahenta – pozdrawiamy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *