O zdjęć podbieraniu

Zdarza Wam się, że podbierają Wasze zdjęcie i promują jako swoje? Jeśli te zdjęcia robicie odpowiednio długo, na 100% Wam podbierają. Podbierają wszystkim,  dlaczego akurat Ty miałbyś być wyjątkiem?

tl;dr: Nie, nie możesz podebrać zdjęcia z Internetu tylko dlatego, że nie ma znaku wodnego.

Jakiś czas temu, na jednym z for fotograficznych trafiłem na wątek pt. Podpisujecie zdjęcia, wieśniaki? (linki na samym dole)

Głosy były podzielone: z jednej strony warto swoje zdjęcia podpisywać, bo (jeśli są dobre) jest to dobry pomysł na autoreklamę i może pojawić się klient i zlecenie. Druga część interlokutorów była zdania, że podpisywanie zdjęć to oznaka dziecinady, bufonady i zadęcia, pseudo profesjonalizmu. Prócz jednak obrzucania się inwektywami (przesadzam) wypracowano pewien konsensus: jeśli logo czy podpis dobrze się komponuje, nie zwraca uwagi jako największy i najbardziej widoczny element na zdjęciu, to warto, czemu nie. Byle nie pisać „[własna ksywka/imię] Photography”. Zwłaszcza, jeśli paragon od kupionej pierwszej luszczanki jeszcze pachnie sklepem…

I po tej dygresji przechodzę do sedna wpisu; Podkradają mi zdjęcia. Pal sześć, jeśli byłyby to zdjęcia z wakacji, ale zwykle zawsze chodzi o zdjęcia jakie robię dla klientów!

To bywa irytujące, gdy przeglądając Google Images analizuję, czy i jak skuteczne są moje zabiegi mające na celu podniesienie pozycji moich zdjęć, zobaczę własne zdjęcia prowadzące do stron, z którymi nigdy nie zawierałem żadnych umów. Co najciekawsze i najistotniejsze: najbezczelniejsi są sklepikarze z ogromną ilością profesjonalnych logówek w stopce swoich emaili. Na grzeczne zwrócenie uwagi, że podbiera moje zdjęcia bez zgody i licencji po to, by wykorzystać je w swoim sklepie, potrafi taki odszczekać, że:

Zdjęcie pochodzi z internetu, nie miało znaku wodnego, więc każdy może je sobie wykorzystać.

Byłoby śmieszne, gdyby nie było tak prawdziwe.

Innym, frustrującym -ale i zabawnym – doświadczeniem było, gdy nagle, na Facebookowym fanpejdżu włoskiego dystrybutora, znalazłem swoje zdjęcia podpisane mniej więcej w taki sposób:

Te przepiękne zdjęcia zrobiła dla nas słynna polska blogerka, Zuzanna Krawczyk.

No padłem! A gdzie fejm, sława i czerwony dywan dla mnie? Znów grzecznie piszę z prośbą o sprostowanie i link do strony mojego Klienta, ale w przeciwieństwie do polskich dystrybutorów, którzy najpierw się arogancko stawiają by chwilę potem skapitulować, u Włochów zostałem kompletnie olany. I w świetle tego, o czym za chwilkę – być może miałem szczęście; Otóż bywają i tacy, co na zwrócenie uwagi (muszę dodać: publiczne, a ja swoje zawsze robię na PW) potrafią złajać, zwyzywać i zagrozić pozwaniem. A co! Murrica! Link do opowieści (w języku Szekspira). W skrócie:

Dziewczyna o ksywce Chicken Chick zobaczyła, że pewien serwis podebrał jej zdjęcie, usunął z niego jej znak wodny, nałożył własny i zilustrował nim artykuł na swoim blogu oraz post sponsorowany na Facebooku. I zamiast spróbować zamieść sprawę pod dywan, jak chciała autorka zdjęcia, napisali do niej, ni mniej, ni więcej tak:

Jak na wieśniareczkę hodującą kury, musisz być totalnym kretynem – ten post kosztował nas setki dolarów. Pozwiemy Cię na 5-10K$ za szkody jakie nam poczyniłaś. Trzeba być dupkiem, co tylko krąży po sieci i szuka powodu by zarzucić komuś łamanie praw autorskich. Opowiemy o tym również wszystkim Twoim sponsorom.

Można się podłamać?

Dwa słowa mojego podsumowania na sam koniec; Przestałem podpisywać swoje prywatne zdjęcia. Nanoszę jednak znak wodny Klienta na zdjęcia wykonywane dla tegoż Klienta. Dodatkowo, w Exifie zostawiam jak najwięcej danych; Bardzo często bowiem bywa tak, że ktoś podbiera zdjęcia bezpośrednio ze strony i nie zadaje sobie nawet trudu usunięcia info z exifa – zwykle dlatego, że nie ma pojęcia co to i po co to.

Dlaczego nie podpisuję swoich zdjęć? Chyba z naiwnej przekory, że i mi kiedyś przytrafi się historia w stylu „wielka firma podebrała mi moje zdjęcie”. I wtedy, bardzo być może, w końcu trafię na czerwony dywan ;-)

Przydatne linki:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *