WordUp Lublin #1

Już w pierwszym zdaniu się zastrzegam: to nie będzie dowcipny i haterski wpis, to będzie zwykły reportaż z niezwykłego wydarzenia.

Naprawiłem dostęp do swego kokpitu, więc piszę (1).

Gdy Szymon „WP Ninja” Skulimowski zapytał mnie, czy miałbym ochotę wziąć udział w pierwszej lubelskiej odsłonie WordUp’a, byłem troszkę zaskoczony; W sumie, z WordPressa mniej lub bardziej, korzystam od połowy 2006 roku, ale czy odważyłbym się stanąć przed publicznością i opowiadać o tym CMS? Tego nie byłem pewny. Gdy jednak okazało się, że mogę opowiedzieć o tym, do czego WordPress’a wykorzystuję w codziennej pracy – O!
Do tego byłem chętny ;-) Na Blog Forum Gdańsk nie pojadę z wykładem, bo za daleko (2), ale u nas, tutaj na Wschodzie – wszędzie mamy blisko. Kawiarnia Trybunalska okazała się przesympatycznym miejscem na tego typu spotkanie (3) a tłumek zgromadzonych gości najwidoczniej miał podobne zdanie. Chwilkę trwało, zanim impreza się rozkręciła, ale Organizatorzy dwoili się i troili (4) by nie było nam smutno i byśmy nie czuli się opuszczeni.

Patryk miał utrudnione zadanie, bo pierwszy prelegent zawsze ma pod górkę; Nigdy nie wiadomo, czy to, co wydaje się interesujące tobie, będzie interesujące również dla słuchaczy. Ale, sądząc po ilości pytań jakie otrzymał po swoim wystąpieniu – trafił. Rzecz, która utkwiła mi szczególnie, to fragment w którym opowiadał o intuicyjności WordPressa; Podobno nawet urzędnika można w ciągu pół godziny nauczyć korzystania z kokpitu WordPress’a. Zakładając nawet, że Patryk miał na myśli dodawanie nowego wpisu, a nie edycję widgetów w boksach na stronie głównej – i tak jestem pod wrażeniem. Z moich doświadczeń wyłania się zupełnie inny rodzaj urzędnika. Ale o tym mówiliśmy na afterparty…

Zanim zdołałem dotrzeć na kolejną prezentację, miałem okazję i niebywałą przyjemność spędzić kwadrans w kolejce po kawę z Inną, programistką z Ukrainy która robi tutaj drugi fakultet. Inna opowiadała mi, że pracodawcy są trochę zbyt wymagający, i wymagają od programisty znajomości zbyt wielu języków programowania na raz. Co z tego, że ona dobrze czuje się w Pythonie i C# (i dwu innych których nazwy teraz nie pomnę), gdy nagle ktoś wymaga biegłej znajomości Javascript’u? „Siedzę potem dwa tygodnie, opanuję podstawy, ale przecież nie mogę poznać języka biegle w tak krótkim czasie przed zleceniem„. (Tutaj uśmiechałem się z udawanym rozumieniem.) Potem, z tą samą Inną i trójką nowo poznanych przyjaciół rozmawialiśmy o tworzeniu ActionsPhotoshopie. Do tego dodajmy, że Inna wygląda jak mokry sen gimnazjalisty a naszego języka nauczyła się w półtora miesiąca. (I tutaj przestałem się uśmiechać.)

Ludzie! Tak nie można; To jest po prostu nie fair, by tak piękna dziewczyna miała tyle w głowie. Cały, tak starannie uknuty patriarchalny plan legnie w gruzach przez takie właśnie dziewczyny!

Kuba opowiadał o kodowaniu. Dla kogoś, kto tak jak ja, nie ma pojęcia o różnicach pomiędzy C# a C++, Kuba mógłby równie dobrze opowiadać o składani języka mandaryńskiego (5). Przyznaję, że z tej prezentacji przyniosłem do domu tylko newsa o Białostockim frykasie – lodach z rosołu. Cieszy mnie, że ktoś, kto tak swobodnie opowiada o kodowaniu, potrafi wplatać do swojego monologu (6) całkiem oryginalne żarty. Ze wskazaniem na oryginalne. Byłem pod wrażeniem.

O swojej prezentacji „O tym, jak prowadzę bloga firmowego” nie mogę zbyt wiele powiedzieć, bo nie miałem okazji jej widzieć. A odbiór wykładu z jednej i drugiej strony podium (7) może być diametralnie różny. Liczę na to, że ktoś napisze, że było fajnie. A co najmniej – wesoło.

[Zdjęcia strzelał Tomasz Kulbowski]

I już chwilkę po prezentacjach, zbici w mniejsze i większe grupki mogliśmy swobodnie ubijać piankę; Bardzo, bardzo cieszy mnie, że mogłem poznać interesujących ludzi i porozmawiać o WordPressie, Photoshopie, blogaskach parentingowych, fotografii produktowej, słuchawkach, recenzjach blogerów, zwyczajach dystrybutorów, kulturystach, facebooku, sportowcach i analyticsie. I o wszystkim innym, co interesuje ludzi blogowo zakręconych (8).

Na sam koniec muszę wspomnieć jeszcze jedną rzecz; Część moich interlokutorów twierdzi, że w ogóle nie wylogowuje się z konta Google. Jako pozycjoner przyjąłem to straszne wyznanie z niedowierzaniem, szokiem i wręcz z wypiekami na twarzy. Gdyby nie siedzące wokół mnie piękne i wrażliwe kobiety, zapytałbym: to jak, kuźwa, oglądacie pornosy multimedia!? Nie przeszkadza Wam, że za garść miejsca na pliki i pocztę w chmurze, sprzedajecie kompletną informację o swojej aktywności w sieci?
Gdy jednak podstawiałem linki do imion w tym wpisie, okazało się, że Ci zwolennicy Googlersów, swoje konta G+ prowadzą tylko tytularnie (9). Dlatego linki prowadzą do ich profili na Facebooku. Sam nie wiem, co o tym myśleć ;-)

—-
Przypisy:

  1. Kto był, ten wie; Wtyczka iThemes Security spłatała mi figla i zabroniła dostępu do Kokpitu. Na szczęście, proste usunięcie .htaccess i plików wtyczek iThemes Security oraz WP Super Cache rozwiązało problem.
  2. I jestem za małym blogerę…
  3. Miła blond dziewczyna, która dbała o nasze samopoczucie i wodę w szklankach była bardzo czujna. I fajna ;-)
  4. W sumie naliczyłem czworo dbających o nas organizatorów, ale nie znam odpowiedniego liczebnika; „Czworaczyli się” brzmi jak z troszkę wcześniejszej epoki.
  5. Przyjmując, że co trzeci człowiek na planecie Ziemia mówi po chińsku, a było nas dobra trzydziestka, dla dziesiątki z nas to mogłoby być interesujące doświadczenie.
  6. Nie tylko ja nie miałem pojęcia o czym opowiada Kuba. Ale to źle świadczy o nas, a nie o wykładowcy…
  7. Żadnego podium nie było. Wszyscy byli równi i to było fajne.
  8. Dobrze, że o kosmetykach nie rozmawialiśmy…
  9. Dlatego jest nadzieja w sercu moim.

3 odpowiedzi na “WordUp Lublin #1”

  1. Co do prezentacji autora tej relacji – było i fajnie, i wesoło. Bardzo ciekawa, wciągająca, przeplatana dowcipami pozwalającymi odpocząć uwadze od pełnego skupienia, jednym słowem pełna profeska (właściwie dwoma słowami).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *